- Ronnie, wstaniesz w końcu czy nie ? - zapytał nachylając się nad nią. Dziewczyna pokręciła przecząco głową przykrywając się po same uszy. Chłopak pociągnął za koc wylewając na nią kubek zimnej wody.
- Harry, umiesz biegać ? - zapytała ni z gruszki ni z pietruszki.
- Co to za pytanie. Jasne, że umiem - odparł wzruszając ramionami.
- To wypierdalaj ! - warknęła zaczynając go gonić.
Kiedy znaleźli się w środku rzuciła się na niego powodując, że oboje upadli. Zaczęli się turlać po ziemi, bijąc się przy tym.
- Kurwa, od samego rana takie akcje - warknął na nich Malik rozdzielając ich od siebie.
- Ty palancie, jak mogłeś - powiedziała szczypiąc go za policzek.
- Wczoraj pytałem i się zgodziłaś ale dla pewności zapytam jeszcze raz - powiedział biorąc głęboki oddech - Będziesz ze mną chodzić ?
Blondyn zakrztusił się kanapką, którą właśnie jadł. Wziął łyk herbaty podchodząc do swojej dziewczyny.
- Kochanie mówiłam Ci już, że tak - zaśmiała się uderzając go w czoło - Jeżeli chcesz to dzisiaj możemy nawet razem pobiegać ...
- My się już zbieramy, mamy parę spraw do załatwienia - powiedziała Danielle zakładając na siebie kurtkę.
- Czas nie kutas, nie stanie - walnął Hazza, śmiejąc się z własnej głupoty.
- Ty jesteś taki głupi czy Ci za to płacą - zapytał Malik jednak loczek nie odpowiadając wzruszył ramionami. Chłopak usiadł przy stole mieszając herbatę.
- Mieszaj głośniej, niech sąsiedzi wiedzą, że mamy cukier ! - krzyknęła do loczka.
- Chyba będzie burza - oznajmił Niall.
- Masz - powiedziała brunetka wręczając mu patelnię - Wejdź na dach i tym pomachaj - odparła upadając na ziemię.
- Nie wiem co wczoraj robiłaś, ale sam pojadę po małą. Jeżeli moja mama zobaczyłaby Cię w takim stanie to, by nam dziecka nie oddała ...
- Nie martw się, ja się nią zajmę - powiedział Hazza próbując utrzymać w górze szklankę z herbatą.
- Jeszcze mi coś zrobisz, pedofilu jeden - mruknęła chwytając go za kolano. Loczek podskoczył wylewając na siebie gorący napój i jednocześnie spadając z krzesła.
- Do wanny z nim ! - zarządziła dziewczyna.
Chwyciła go za ręce zaciągając go do łazienki. Uporała się z włożeniem go do wanny, a po chwili oblała go zimną wodą.
- Ja jebię, jak zimno - powiedział zamykając oczy.
- Zostawię Cię samego jeżeli pozwolisz - zaśmiała się, jednak on chwycił ją za rękę powodując, że wpadła do wanny.
- Skoro mi jest zimno, tobie teraz też. To razem będzie nam cieplej - jego logika myślenia była nie do pojęcia.
- Jesteś idiotą, byłeś i zostaniesz - odparła.
- Ej, pomożecie nam, bo o własnych siłach nie wyjdziemy - krzyknął tak głośno, że głośniej się chyba nie dało.
Po kilku minutach przyszli do nich przyjaciele, próbując wyciągnąć ich z wanny. Harry ubrał się w suche ubrania należące do Irlandczyka i usiadł przy barku w kuchni. W tym czasie brunetka również przebrała się w ten zestaw po czym usiadła na kanapie oglądając telewizję.
- This is sparta - krzyknął wprost do jej ucha, sprawiając, że przestraszona spadła z kanapy.
- Człowieku, kiedyś mi przy tobie serce stanie - odparła próbując się podnieść.
- Mi przy tobie staje, ale niekoniecznie serce - zaśmiał się
- Na co czekasz, wstań - powiedział Louis.
- Czekam na cud - odparła wstając.
- No przecież jestem, stoję obok Ciebie - dodał oburzony Hazz tupiąc nogą jak mała dziewczynka - Katy, zrobisz mi loda ? - palnął w śmiechu.
- Nie mam na imię, Katy - skwitowała brunetka uciekając przed nim.
- Nie o to pytałem ... - westchnął zbliżając się do niej.
- Spróbuj tylko podejść bliżej, a ten widelec wyląduje w twoim oku - jednak pomimo ostrzeżenia chłopak podszedł do niej mocno ją przytulając.
- Pierdolony, hepi end - zaśmiała się odpychając go od siebie - Dobra synek, dam Ci korki z melanżu - powiedziała ni z tond ni z owąd.
- Usiądźcie, może to w czymś pomoże - mruknął Louis sadzając obojgu na kanapie i włączając im film.
Brunetka urywając się na chwilę pobiegła po komórkę, zadzwoniła do swojego chłopaka, który pojechał do matki po małą.
- Posłuchaj, przyjedź szybko do domu.
- No dobrze będę za chwilę, a coś się stało ? - zapytał poddenerwowany.
- Ronnie, zaczyna się - krzyczał Hazza.
- Muszę kończyć, pa.
Blondyn słysząc odgłosy w słuchawce postanowił jak najszybciej przyjechać do domu. Słysząc różnego rodzaju krzyki wbiegł do środka widząc jak jego przyjaciele oglądają film głośno go przy tym komentując.
- Widzę, że dobrze się bawicie. Wytrzeźwieliście chociaż trochę ? - zapytał blondyn na co oboje przytaknęli głowami.
- Nie jest z nimi tak źle jak było, rano - odparł Louis mierzwiąc włosy swojego chłopaka.
- Kochanie dobrze się czujesz, jakaś blada jesteś - powiedział z troską w głosie Niall siadając obok niej.
- Może dlatego, że przed chwilą biegała po dworze w samej bieliźnie, a do tego wypiła jeszcze dwa piwa - odparł szatyn uśmiechając się w stronę przyjaciółki.
- Zapomniałeś dodać, że pomimo tego czuję się świetnie ...
- Mama - krzyknęła uradowana dziewczynka podbiegając do brunetki.
- Weźmiemy mamusię na spacer, świeże powietrze dobrze jej zrobi - powiedział blondyn do małej. Wyglądało to bardzo uroczo.
Cassandra była ubrana w koszulę którą dostała od wujka Liama, który wprost nie mógł się powstrzymać przed kupnem. Irlandczyk poszedł przebrać małą ponieważ była nieźle ubrudzona. Po chwili wrócił dając ją na ręce Malika. Brunetka widząc jak słodko razem wyglądają zrobiła im zdjęcie.
- Przejdziemy się wszyscy - zarządził blondyn.
- Chodź do wujka - powiedział Hazza, biorąc małą na ręce. Wytrzeźwiał i czuł się na siłach dlatego postanowił nosić Cassie w nosidełku przez całą drogę, a w tym czasie Niall będzie mógł się zająć swoją dziewczyną która nie wyglądała za dobrze.
- Nie będzie Ci za zimno ? - zapytał szatyn widząc skąpy strój przyjaciółki.
- Jak mi będzie zimno to dam Ci znać, przytulisz mnie - uśmiechnęła się do niego wychodząc na zewnątrz. Harry przy pomocy brązowookiej uporał się z założeniem na siebie nosidełka.
- Czasami zastanawiam się czy to nie jest twoje dziecko. Jest tak bardzo podobna do Ciebie - westchnęła dziewczyna spoglądając na nich.
- Wydało się - zaśmiał się Hazz.
- Przestań głupku, mam pewność, że to jest jego dziecko - powiedziała wskazując na swojego chłopaka - Więc, nie wyobrażaj sobie zbyt wiele.
W momencie kiedy blondyn szedł obok loczka, pilnując go. Malik podszedł do swojej przyjaciółki z chęcią porozmawiania z nią.
- Nie daję rady, to wszystko mnie przerasta - powiedział zatrzymując się w miejscu. Chwycił ją za ramiona głęboko patrząc w jej oczy.
- Myślisz, że mnie jest łatwo. Wyobraź sobie jak się czułam kiedy zaprosiłeś tą swoją lafiryndę, a potem przeleciałeś - warknęła spuszczając głowę.
- Czuję to samo kiedy widzę Cię z Horanem - odparł potrząsając nią delikatnie - Postanowiłem odejść na dłużej, po prostu zniknąć z twojego życia.
- Mówisz tak jakbyśmy mieli się już nigdy nie zobaczyć - powiedziała przestraszona.
- Już nie długo będzie czas na pożegnanie - szepnął, a po jego policzkach popłynęły łzy - Posłuchaj, nie myśl sobie, że przespaliśmy się ze sobą, a teraz chcę Cię zostawić, bo wcale tak nie jest. Kocham Cię i moje uczucia co do Ciebie się nie zmienią ...
- Zayn, ale nie musisz odchodzić. Przecież nadal jesteśmy i będziemy przyjaciółmi, nawet jeżeli bardzo byś tego chciał nie zapomnisz o tym wszystkim, ucieczka od problemów nie jest dobrym sposobem na pozbycie się ich. Nie popełniaj tego samego błędu co ja.
- Do cholery nic innego nie przychodzi mi do głowy, mam tego wszystkiego dosyć. Nawet nie wyobrażasz sobie tego jak to bardzo boli ...
- Oboje w tym siedzimy, nie jesteś sam. To właśnie ty użalasz się nad sobą, a nie masz nic do stracenia, a ja muszę ukrywać prawdę przed wszystkimi, ale jak zwykle masz to wszystko w dupie - krzyknęła nie mogąc już tego wytrzymać - Z resztą rób co chcesz, ale jeżeli odejdziesz, to gwarantuję Ci, że już nigdy mnie nie zobaczysz. I mam nadzieję, że wiesz co mam na myśli ...