niedziela, 21 października 2012

23.

Dziewczyna razem ze swoim bratem jedzie do domu by spotkać się z rodzicami. Liam nie widzi w tym żadnych przeszkód, jednak wie, że jego siostra boi się ich reakcji, na szczęście wyjaśnili sobie wszystko i znowu są najlepszymi przyjaciółmi. 
- Wysiadamy - powiedział szturchając siostrę w ramię.
- Mam skurcze teraz się nie ruszę, idź sam zaraz do Ciebie dołączę - powiedziała chwytając się za brzuch.
- No dobrze - wywrócił oczami wchodząc do domu.
Kiedy tylko przekroczył próg rodzice rzucili się na niego z przeprosinami. Przytulali go, opowiadali o wszystkim.
- Nie rozumiem dlaczego nie było was, aż tak długo - warknął nie wytrzymując.
- Dobrze powiemy Ci prawdę, tylko usiądź i wysłuchaj nas uważnie - powiedziała matka gładząc go dłonią po głowie.
- Jak byłeś mały zawsze chciałeś mieć siostrę, niestety nie mogliśmy mieć więcej dzieci. Dostaliśmy list od biologicznych rodziców Ronnie, chcieli się z nami pilnie spotkać dlatego wyjechaliśmy na tak długo, oboje zmarli dwa miesiące temu dali nam kilka pamiątek dla twojej siostry i prosili abyśmy jej powiedzieli całą prawdę - mówiła matka zalewając się łzami, kobieta inaczej wyobrażała sobie tą chwilę.
- Chcecie mi powiedzieć, że moja siostra jest adoptowana ? Jak mogliście to tak długo przed nami ukrywać ! - krzyknął nie mogąc opanować tłumiących go emocji. - Nie możecie jej teraz tego powiedzieć - westchnął przeczesując włosy dłońmi.
- Dlaczego teraz jest nieodpowiedni moment ? - zapytali oboje prawie, że równocześnie.
- Będzie miała niedługo dziecko, jej ciąża jest zagrożona ona nie może się teraz denerwować - oznajmił. 
- Jak mogłeś do tego dopuścić - skarcił go ojciec. 
- To was zabrakło kiedy ona najbardziej potrzebowała pomocy, nie chcę was znać najlepiej wracajcie tam gdzie byliście, nie jesteście nam do niczego potrzebni - wykrzyczał wybiegając z domu, po drodze wpadł na siostrę która wszystko słyszała. 
- Zabierz mnie z tond - szepnęła z powrotem wsiadając do samochodu 


^.^

Dziewczyna siedziała w salonie przygnębiona i smutna, nie wiedziała co ma w tym momencie myśleć, wiadomość o tym, że była adoptowana rozdzierała ją od środka. Denerwowała się prawie każdego dnia, to było bardzo złe w jej stanie jednak to nie była jej wina. Wstała chcąc przebrać się na wizytę u lekarza, bardzo by chciała, żeby jej chłopak był teraz nią jednak szukał mieszkania dlatego nie mogło go być teraz przy niej. 
- Zayn, mógłbyś jechać ze mną - zapytała szatyna który przeglądał jakieś papiery. 
- Jasne, nie ma problemu - odparł chwytając do ręki kluczyki od samochodu.
Przez całą drogę nie zamienili ze sobą ani słowa, dziewczyna w ciszy weszła do gabinetu, a zniecierpliwiony chłopak czekał na korytarzu.Jednak ten dzień nie zapowiadał się być 
dobrym.
^.^

 Dziewczyna leżała śledząc ruchy doktora który jeździł aparaturą po jej zaokrąglonym brzuchu. Kiedy tylko odłożył urządzenie podając jej papier do wytarcia się, jego oczy były wyraźnie smutne. 
- Dobrze wiesz, że twoja ciąża jest zagrożona. Jednak to wydaje być się gorsze niż myślałem - powiedział przecierając oczy. - Mam rozumieć, że zdecydujesz się urodzić dziecko ? - zapytał, na co dziewczyna przytaknęła. - Muszę Ci powiedzieć, że przy porodzie mogą wystąpić komplikacje, dziecko może urodzić się martwe, to jeszcze nie jest pewne ale również ty możesz zginąć - powiedział, a brunetka zamarła przymknęła powieki dając upust emocjom. 
- Co mogę zrobić aby do tego nie dopuścić ? - zapytała spoglądając na doktora.
- Na ten moment nie możemy nic z tym zrobić. Bardzo mi przykro - odparł.  
- Do widzenia - szepnęła wychodząc z sali, zaraz po tym przytuliła się do towarzyszącego jej przyjaciela. Widział, że coś jest nie tak jednak nie próbował nawet zapytać. Wiedział, że dziewczyna odpowie na pytanie w złości więc starał się jej nie denerwować. Po prostu kiedy jego przyjaciółka nie mogła ustać na nogach wziął ją na ręce zanosząc do samochodu. 
- Moje dziecko umiera, a ja razem z nim - powiedziała cicho jakby chciała zatrzymać tą informację dla siebie.
- Słucham ?! - gwałtownie zahamował powodując, że samochód który był za nimi prawie w nich uderzył.
- Proszę Cię nie krzycz, sama tego nie rozumiem. Wiem tylko tyle co powiedział mi lekarz - odparła przecierając dłońmi wilgotne policzki. 
- Na pewno się pomylił - mruknął nie dając przyjąć do siebie tej myśli.
- Powiedział, że może umrzeć moje dziecko, ja razem z nim, albo któreś z nas ...
Szatyn pokręcił przecząco głową uderzając z pięści w kierownicę, która zatrąbiła. Było to wyładowaniem emocji, ale też popędzeniem korku ulicznego. Przez resztę drogi nie odzywali się do siebie, było to spowodowane tym, że brunetka nie miała siły wydusić z siebie słowa poprzez nasilające się bóle brzucha.
- Zayn, tylko im nic na razie nie mów. Nie chcę żeby się martwili - brązowooka uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę. 
- Sądzę, że powinni wiedzieć, no ale nic nie powiem - powiedział wysiadając, przeszedł na drugą stronę samochodu otwierając przyjaciółce drzwi, ponownie wziął ją na ręce wnosząc do domu.
- Jest zmęczona, zasnęła - powiedział Malik widząc zdezorientowaną minę Liam'a. Wszedł z nią ostrożnie po schodach kładąc na łóżku w swoim pokoju.
- Potrzebujesz czegoś ? - zapytał po chwili ciszy. 
- Przynieś mi jakieś tabletki, bo naprawdę nie mam już siły - szepnęła, a chłopak posłusznie skierował się do kuchni. 
-  Ronnie, chciałbym z Tobą porozmawiać - zaczął Louis siadając obok dziewczyny. - Chodzi o Eleanor, spędzasz z nią dużo czasu, ja niestety nie mogę ze względu na Harrego, dzwonię do niej ale nie odbiera ... 
- Wszystko z nią w porządku. Eleanor na pewno czuje się lepiej niż ja teraz - odparła okrywając się kołdrą.
- Mam do Ciebie małą prośbę - zaczął - Mogłabyś się zająć jutro Harrym, nie wypuści mnie z domu, a chciałbym się osobiście z nią spotkać - zrobił maślane oczka. 
- Nie wiem czy się ruszę z łóżka, ale możesz mu powiedzieć, że proszę go o to by jutro ze mną został. Zayn ma pewnie ważniejsze sprawy na głowie niż pilnowanie mnie, a nasz loczek nie będzie miał nic przeciwko - uśmiechnęła się w miarę możliwości.
- Kochana jesteś - pocałował ją w czoło - Chyba masz gorączkę - stwierdził patrząc na nią pytająco.
- Zaraz jej przejdzie - powiedział szatyn podając jej tabletki oraz szklankę z wodą. 
- Skoro tak mówisz - brunet wywrócił oczami  wychodząc z pomieszczenia.
- Niall, w końcu wrócił ? - zapytała zawiedziona.
- Dzwonił właśnie i powiedział, że powinien być za godzinę - skwitował - Ronnie, bo chcielibyśmy z chłopakami wyjść ... 
- Idź, dam sobie radę. Przecież nie możesz cały czas być ze mną, masz swoje życie - oznajmiła. 
- Jesteś tego pewna ? - zapytał nachylając się nad nią. Dziewczyna wzruszyła ramionami, na co szatyn się zaśmiał całując ją w czubek nosa. - Dzwoń do mnie jak będziesz czegoś potrzebowała - powiedział opierając się o futrynę - Kocham Cię - szepnął machając jej na pożegnanie. 
- Ja Ciebie też. 


^.^ 

Kiedy tylko brunetka poczuła się lepiej wstała z łóżka by pójść odebrać dzwoniący już od godziny telefon. 
- Dzwonię aby zapytać jak się czujesz - po drugiej stronie słuchawki usłyszała głos doktora. 
- Nie za dobrze, ale dziękuję, że pan pyta.
- Na pewno jesteś załamana tym co usłyszałaś dzisiaj odemnie, jednak jest jedno wyjście dzięki któremu możemy wszystkiemu zapobiec - powiedział, a jej oczy zalśniły ze szczęścia. - Można usunąć ciążę, jednak w przyszłości jeżeli zdecydujesz się na posiadanie dziecka niestety nie będzie to możliwe - oznajmił, a jej radość prysnęła niczym bańka mydlana. 
- Usunąć ciążę, przecież te konsekwencje ... 
Ktoś wyrwał jej telefon z ręki odkładając go z powrotem na stół. Odwracając się spojrzała prosto w kipiące złością oczy Niall'a.
- Nie rozumiem twojego zachowania w tym momencie. To była bardzo ważna rozmowa - powiedziała ponownie wykręcając numer. 
- Rozmowa na temat zabicia naszego dziecka ?! - krzyknął chwytając ją za nadgarstki. - Dlaczego chcesz to zrobić, nie rozumiem tego ! - warknął przyciskając ją do ściany. 
- Ono już jest martwe - odparła wyrywając się z jego uścisku. 
- Pewnie tego byś teraz chciała ! Za duża odpowiedzialność dlatego chcesz się go pozbyć - chłopak nie za bardzo zrozumiał sens jej wypowiedzi. 
- Nie krzycz na mnie tylko posłuchaj - teraz to ona podniosła głos. - Dowiedziałam się dzisiaj, że jestem adoptowana, że moje dziecko może umrzeć, a ja razem z nim. Ale Ciebie to w ogóle nie interesuje ! - krzyknęła usuwając się po ścianie w dół, zaczęła płakać mocno chwytając się za brzuch.
- Skarbie przepraszam nie wiedziałem ... - odparł chłopak klękając przy niej.
- A jak mogłeś wiedzieć skoro nie było Cię cały dzień - wykrzyczała prosto w jego zasmuconą twarz. - Zayn zawsze jest przy mnie, mógłbyś się od niego dużo nauczyć. Opiekuje się mną, będzie też opiekować się naszym dzieckiem zapewne lepiej od Ciebie o ile oboje przeżyjemy - powiedziała ciszej zaciskając zęby z bólu. 
- Będziecie żyć, obiecuję. Kocham Cię - chciał ją wziąć na ręce jednak brunetka kategorycznie mu zabroniła.
- Zostaw mnie samą - poprosiła, a blondyn ze łzami w oczach poszedł do sypialni, by tam móc spokojnie pomyśleć.


^.^

Minęły już dwie godziny. Dziewczyna nadal siedziała w bezruchu pod ścianą. Za oknem było już ciemno, a chłopcy nadal nie wracali. Pomimo własnych problemów brązowooka bardzo się o nich martwiła, bo przecież poszli do pobliskiego baru oglądać mecz, a tam na pewno nie poprzestali na jednym piwie.
- Kurwa, wygralibyśmy ten mecz gdyby nie ten pedał, który nie potrafi porządnie kopnąć piłki - krzyczał Harry, który był już kompletnie zalany. 
- Uspokój się pajacu jeden. Przecież nie jesteś sam w tym domu - załagodzić sytuację próbował Zayn.
- Jestem nawalony w trzy dupy - mruknął Louis przekraczając próg. - Dlaczego ona siedzi pod ścianą ? - zapytał, a wtedy wszyscy spojrzeli się w stronę brunetki.
- Ronnie, wstań proszę - powiedział szatyn kucając przy niej, jednak nie uzyskał odpowiedzi. Dziewczyna po prostu stała podnosząc głowę do góry, ponieważ Malik był od niej trochę wyższy. Spojrzała na niego swoimi dużymi brązowymi zapłakanymi oczami, które aż prosiły się o to aby ją do siebie przytulić.
- W porządku wystarczy - szepnęła czując jak zostaje coraz bardziej przygniatana przez ciało swojego przyjaciela.
- Alkoholik jebany - warknął Lou podchodząc bliżej swojego chłopaka - Przestań już pić, pedale mały. Chodź pójdziemy spać - powiedział ciągnąc go za rękę.
- Dzisiaj mnie nie przelecisz, skarbie - wymamrotał Hazza wchodząc po schodach.
- Jeszcze się zdziwisz - zaśmiał się Louis.
Dziewczyna stała w miejscu nie wiedząc co powiedzieć. Uśmiechnęła się pod nosem ocierając łzy z policzków. Tak bardzo bała się końca wszystkiego. Nie wiedziała czego może się spodziewać.
- Pójdę już spać - odparła całując szatyna w policzek.
Chłopak uśmiechnął się promiennie odpowiadając, że też pójdzie się położyć. Oboje udali się do swoich sypialni. Dziewczyna zakładając na siebie jakąś luźną bluzkę położyła się obok blondyna, który już spał.
- Też Cię kocham - szepnęła całując go delikatnie w usta. Wtuliła się bardziej w jego nagie ciało dając się ponieść przyjemnemu ciepłu zasnęła.

________________________________

POPROSZĘ O CO NAJMNIEJ 5 KOMENTARZY I WTEDY POJAWI SIĘ NOWY ROZDZIAŁ. ;D

4 komentarze:

  1. Super rozdział...
    Czekam na następny :))
    Ciekawe co bedzie z dzieckiem :/
    Pisz jak najszybciej ;)

    Zapraszam do mnie : 1dslawaizakazanamilosc.blogspot.com

    ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. ojeja ale sie narobiło....
    mam nadzieję że będzie wszystko dobrze :)
    Czekam niecierpliwie na następny :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na nastepny, ale się narobiło.

    Zapraszam na mojego http://whilelivewereyoungonedirection.blogspot.com/ jest dopiero 3 rozdział mam nadzieje że wpadniesz i ostawisz komentarz dodaj sie także do obserwujących

    OdpowiedzUsuń
  4. zaskakujesz mnie coraz bardziej
    Czekam na next
    A rozdział mega zajebisty

    OdpowiedzUsuń