wtorek, 23 października 2012

24.

Minęły trzy miesiące, w tym czasie bardzo dużo się zmieniło. Eleanor urodziła ślicznego, zdrowego chłopczyka któremu dała na imię Matty, a termin porodu Ronnie zbliża się wielkimi krokami. Dziewczyna zdecydowała się urodzić dziecko pomimo konsekwencji, obiecała sobie, że za wszelką cenę będzie walczyć.
- Jakiego mam ślicznego chrześniaka - mówiła podekscytowana brunetka trzymając kilkutygodniowego chłopczyka na rękach. 
- Cóż się dziwić, przystojny jak tatuś - odparł dumnie Louis, jednak po chwili wybuchł śmiechem jak reszta zgromadzonych.
- Nie wyglądasz zbyt dobrze. Wszystko w porządku ? - zapytał zmartwiony Malik zwracając się do przyjaciółki, dziewczyna nie odpowiadając przytaknęła z wymuszonym uśmiechem na ustach. Oddając maluszka do rąk jego mamy wstała z fotela chcąc napić się wody.
- Jesteś pewna, bo chyba wody ci odeszły - powiedział Harry spoglądając na mokry fotel na którym przed chwilą siedziała.
- Kurwa, nie teraz. Nie jestem gotowa - pisnęła przerażona.
- Kochanie zaczynasz rodzić, nie cieszysz się ? - zapytał Irlandczyk spoglądając z iskierkami w oczach na swoją dziewczynę.
- Nie chcę tego robić, bynajmniej nie teraz - odparła nadal stojąc w bezruchu.
- Nie ociągaj się skarbie, przebierz się szybko i jedziemy do szpitala - powiedziała Eleanor dając jej swoje ubrania. - No już, już - wepchnęła ją do jednego z pokoi. 
W czasie kiedy jej przyjaciółka się ubierała, zdążyła nakarmić i ubrać swojego synka. Nie chciała jej zostawiać w tej trudnej chwili, znając jej sytuację. Przecież na razie nie wiadomo było czy razem z dzieckiem dożyją następnego dnia.
- Możemy już jechać - odparła dziewczyna zaciskając zęby.


^.^

W drodze do szpitala, brunetka miała przeraźliwie mocne skurcze które chwytały ją co siedem minut na dwadzieścia sekund. Będąc w budynku lekarze od razu wzięli ją na salę operacyjną by upewnić się czy przy porodzie nie wystąpią żadne komplikacje.
- Kiedy to się zacznie ? - zapytała przymykając powieki.
- To powinno się stać za kilka godzin, pobierzemy Ci jeszcze krew i przewieziemy do sali gdzie będziesz mogła odpocząć w towarzystwie rodziny i przyjaciół - odparł wyciągając w jej stronę igłę. 
Po przewiezieniu jej do sali która była przeznaczona tylko dla niej od razu wszyscy przyszli ją odwiedzić.
- Jak się czujesz, potrzebujesz czegoś ? - zapytał z troską w głosie Niall. 
- Bywało lepiej, po za tym strasznie chce mi się pić - powiedziała, a już po chwili dostała butelkę z wodą którą wypiła na jednym oddechu.
- Jesteśmy z Tobą, pamiętaj - powiedział Harry.
- To jeszcze nie czas na pożegnanie, skarbie - sprostował Louis, śmiejąc się ze swojego chłopaka.
- Boję się - szepnęła dziewczyna zamykając oczy. 
- Wiemy, że jest Ci ciężko ale musisz być dobrej myśli. Wierzymy w Ciebie  - powiedziała Eleanor dając jej swojego synka na kolana. Brunetka przytuliła go delikatnie do siebie całując w czółko.
- Chciałabym teraz tak trzymać swoje dziecko, ale nie będę się nakręcać, bo przecież jeszcze nie wiem co ze mną będzie - powiedziała, a po jej policzkach popłynęło kilka łez. 
- Będzie dobrze, zobaczysz - powiedział jej brat. 
- Jesteś strasznie blada, może się prześpisz - zaproponował Malik.
- Chce się jeszcze wami porządnie nacieszyć, zanim mnie z tond zabiorą - uśmiechnęła się delikatnie oddając maluszka w ręce Tomlinsona.
- Harry jesteś bardziej zmęczony niż ja, chcesz się położyć obok ? - zapytała w śmiechu. 
- Siedzimy tu od dwóch godzin, a ty dopiero teraz mi to proponujesz ? - mruknął przecierając dłońmi zaspane oczy. - Posuwaj dupsko - powiedział ściągając buty. 
- Przepraszam, że Ci zadam to pytanie, ale czy czujesz ruchy dziecka ? - zapytała zdziwiona Eleanor.
- Tak czuję, a dlaczego pytasz ? - odparła.
- Jak na kogoś kto ma za chwilę urodzić to dobrze się trzymasz, mnie w tym momencie dręczyłyby skurcze ...
- Zawołajcie lekarza, niech to sprawdzi - zarządził Niall.
- Dajcie spokój, przecież ze mną wszystko w porządku - powiedziała gładząc ręką swój brzuch. - Harry obudź się, debilu - zaczęła go szturchać. 
- Przecież nie śpię, tylko daję oczom odpocząć - wymamrotał.
- Jednak chcę mieć pewność - dodał blondyn spoglądając na zebranych którzy mieli takie samo zdanie jak on. Pomimo sprzeciwu jego dziewczyny zadzwonił dzwonkiem wiszącym obok łóżka, a zaraz po chwili zjawił się lekarz.
- Moglibyście obudzić waszego kolegę ? - zapytał lekarz patrząc znacząco na Hazzę. Chłopcy bez żadnego słowa zdjęli loczka z łóżka, sadzając go na kolanach Tomlinsona.
- Czujesz coś w tym momencie ? - zapytał dusząc delikatnie boki brzucha brunetki. Dziewczyna pokiwała przecząco głową. Lekarz zastanawiał się dlaczego tak jest. Wyszedł na chwilę chcąc pójść po kolegę, który już spotkał się z takim przypadkiem jednak kiedy zamknął za sobą drzwi usłyszał przeraźliwy krzyk.
- Teraz mnie chwyciło - powiedziała dziewczyna zwijając się z bólu - Bardzo mnie boli - pisnęła. Lekarz bez zbędnych pytań szarpnął za łóżko jadąc z pacjentką na salę operacyjną.
 - Niestety dziecko ma złą pozycję, trzeba będzie zrobić cesarskie cięcie - oznajmił lekarz kładąc dłoń na jej brzuchu. - Rozumiem, że się zgadzasz ? - spytał, na co brunetka przytaknęła ponieważ na inny gest nie było ją stać. 
W czasie gdy dziewczyna leżała na sali operacyjnej, Eleanor wraz z chłopakami modlili się na korytarzu. Tak bardzo się bali tego dnia, nie chcieli jej stracić.
- Ronnie, nie zasypiaj - krzyczała pielęgniarka - Kochanie, otwórz oczy. No już - klepała ją delikatnie po twarzy w czasie kiedy wydobywali z niej maleństwo.
- Dziecko ma problemy z oddychaniem oraz ma dużą ilość płynu w płucach - mówił ktoś, a zestresowana dziewczyna zaczęła płakać, powoli czując jak zapadają jej się powieki.
- Wydobądźcie ten płyn. Jeżeli dziecko nadal nie będzie mogło zaczerpnąć powietrza przenieść je do inkubatora - jeden z lekarzy wydawał rozkazy, słychać było, że był bardzo przejęty zaistniałą sytuacją.
- Dziewczyna bardzo słabo oddycha - oznajmiła jedna z pielęgniarek będących na sali. 
- Podłączyć ją do aparatury - powiedział lekarz prowadzący.

^.^ 

Zebrani na korytarzu tracili cierpliwość, nie wiedzieli nic o stanie ich przyjaciółki oraz jej dziecka. Byli bardzo zmartwieni, ponieważ czekali już od dwóch godzin nadal nikt nie przekazał im żadnych informacji na ten temat.
- Panie doktorze i co z nimi ? - zapytał blondyn zrywając się z miejsca.
- Malutka przebywa w inkubatorze, więc będzie już tylko lepiej. Jednak dziewczyna jest w gorszym stanie ... - odparł przecierając dłońmi oczy.
- To znaczy, może pan powiedzieć nam coś więcej ? - podpytywał się załamany szatyn.
- Sam wiem tyle, że nie oddycha swobodnie, są duże szanse na to, że będzie wszystko dobrze jednak jest jakiś procent niepewności - odparł - Przepraszam was bardzo muszę wracać na salę operacyjną. 
- Jeżeli ona umrze, to ja umrę razem z nią - powiedział Irlandczyk dając się ponieść emocjom. 
- Ty mały głupku, nawet tak nie myśl - warknął na niego Liam. - Musimy cierpliwie czekać na dalsze informacje.



_______________________________

POPROSZĘ O 5 KOMENTARZY. ;DDD

5 komentarzy:

  1. Genialny rozdział, ale smutny :( Oby Ronnie i dziecko przeżyli! ;] Czekam na następny ^_^

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział i całe opowiadanie ! ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. co za emocje ; o
    czekam na następny : )

    OdpowiedzUsuń
  4. noooo nie spodziewałam się tego :) ale nieźle idzie .

    OdpowiedzUsuń
  5. dobry rozdział ,ale proszę Cię pisz "stąd" a nie "z tond" .. no sorry ale to strasznie kole w oczy .: ) czekam na następny

    OdpowiedzUsuń